Rozmowę z Pawłem przerwał mi dzwonek do
drzwi. Nie spodziewałam się gości, a na spotkanie z notariuszem byliśmy
umówieni dopiero na później. Rozłączyłam się i przeszłam do korytarza. Spojrzałam
w wizjer, a moim oczom ukazał się Kuba, a za nim stały Emilia i Jula. Czego
chcieli? Przecież do wizyty u notariusza pozostały jeszcze dwie godziny.
- Co tu robicie? – zapytałam. Kuba się
uśmiechał, a mina Emilii była jakby skwaszona.
- Notariusz zadzwonił i mamy się stawić
jednak za pół godziny – powiedział Kuba. – Nie było czasu, aby po ciebie
dzwonić, więc stwierdziliśmy, że zgarniemy cię po drodze.
- A reszta? – Rozejrzałam się i nie
zauważyłam nikogo poza nimi.
- Czekają na dole – powiedziała Julia. –
Winda nie działa, a Luśka w swoich szpilkach zrezygnowała z wchodzenia po
schodach. – Roześmiałam się na myśl, jak komicznie musiała wyglądać sytuacja
przed blokiem.
- Niech wam będzie – powiedziałam i
wyciągnęłam z szafki botki na koturnie. Nie miałam ochoty wychodzić, ale
wierzyłam, że po uregulowaniu wszystkiego u notariusza w końcu będę mieć
spokój.
Zeszliśmy na dół, rozmawiając o tym, co
mamy jeszcze do załatwienia. Luśka opowiadała coś Anicie i żywo przy tym
gestykulowała. Obie rzuciły mi coś w stylu „Cześć” i kontynuowały rozmowę.
Piotr i Mikołaj, jak później wyjaśniły mi Jula i Mi, zostali w mieszkaniu Kuby,
bo w końcu ich sprawa spadku nie dotyczyła. Miałam wrażenie, że podczas mojej
nieobecności coś się stało, bo Luśka nie zbliżała się do Kuby, a Anita wiernie
jej towarzyszyła. Zastanawiałam się, kogo zapytać, o co im poszło. Najpierw
pomyślałam o Jakubie, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to mogłoby być bardzo
subiektywne i najlepiej wyjaśni mi to Anita. Miałam nadzieję, że to po prostu chwilowy
foch Luśki, jakich miewała sporo i nie odbije to się jakoś specjalnie na
naszych nowych rodzinnych relacjach. Już wczoraj wieczorem coś odwalała, gdy
wydzwanialiśmy do niej z Mikołajem, a on później pojechał z nią porozmawiać.
To, że Emilia sprzymierzyła się z Kubą, rozumiałam. Między nimi była nić
porozumienia wywołana tym, że oboje mieli wcześniej dość długą styczność z
Danielem. Luśka chyba nie polubiła Juli, więc wspólne spiskowanie przeciwko
Kubie nie ł wchodziło w grę w tym przypadku. Tak to widziałam, ale miałam
świadomość, że mogło być zupełnie inaczej. Nie zamierzałam oceniać więcej,
zanim nie poznam prawdy. Poszliśmy na przystanek tramwajowy i zaczekaliśmy na
Trójkę. Podobno spotkanie miało odbyć się gdzieś na Starym Mieście.
Tramwaj jak zwykle jechał dość ospale i
trząsł się niemiłosiernie. Kuba stał obok mnie i wpatrywał się za okno. Nie
rozmawialiśmy, a atmosfera wydawała się być ciężka. Anita próbowała jakoś ją
rozładować i opowiadała kawały o notariuszach i prawnikach, które kiedyś zasłyszała
od znajomych. Roześmiałam się kilka razy, ale to nie sprawiło, że napięcie
opadło. Mimo, że Kuba mniej więcej powiedział nam, co przepisał nam w spadku
ojciec, każda z nas jakby obawiała się tego spotkania.
Wysiedliśmy przy Bramie Wyżynnej i
przeszliśmy przez Targ Węglowy, aby chwilę później znaleźć się na ulicy Piwnej.
To tutaj po raz pierwszy spotkałam się z Kubą. Minęliśmy knajpkę, w której
byliśmy i kilka innych i podeszliśmy do drzwi jednej z kamienic, pomiędzy dwoma
kafejkami. Nie było żadnego szyldu informującego o tym, że mieści się tutaj
kancelaria notarialna, a na domofonie widniał napis Orwas Witold. Może i nie
powinnam oceniać po imieniu, ale odniosłam wrażenie, że to będzie najnudniejszy
czas w moim życiu. Nie lubiłam takich oficjalnych wizyt. Kuba nacisnął przycisk
przy nazwisku, powiedział kim jest i w jakiej sprawie przyszedł, a chwilę
później usłyszeliśmy dźwięk sygnalizujący, że możemy nacisnąć klamkę i wejść do
środka.
- Trzecie piętro – rzucił Kuba i
zaczęliśmy wspinać się po schodach. Anita z Luśką szły na początku, za nimi ja
i Jakub, a cały nasz poczet zamykały Mi i Jula. Zapukaliśmy do drzwi, które
otworzyły się po chwili, a za nimi stał siwowłosy mężczyzna o dość miłych
rysach twarzy. Na nosie miał okulary, a ubrany był w ciemnoszary garnitur, spod
którego wystawała bordowa koszula. Zaprosił nas gestem do środka, a naszym
oczom ukazało się mieszkanie urządzone w starym stylu, gdzie panował idealny
porządek. Usiedliśmy przy dużym, rzeźbionym stole w taki sposób, że notariusz
siedział po jednej stronie, a nasza szóstka naprzeciwko niego. Kuba zajął się
wszystkim wcześniej, że nam właściwie pozostawało tylko złożyć podpisy w
odpowiednich miejscach i ustosunkować się do tego, co usłyszymy.
- To bardzo smutne, że większość z pań
nie miała okazji poznać mojego przyjaciela, a waszego ojca Daniela – powiedział
Witold w którymś momencie. – Był dobrym człowiekiem i, mimo swoich wad, starał
się zapewnić wam w miarę dobre życie. To wszystko się tak złożyło, że nie mógł
was wychować, choć bardzo chciał. Pewnie ucieszyłby się, gdyby zobaczył was w
pełnym gronie.
- To prawda – powiedziała Emilia, a
wszystkie pokiwałyśmy głowami. Luśka co prawda nie przejawiała entuzjazmu, ale
z tym stwierdzeniem musiała się zgodzić.
- Straszna choroba zabrała go w tak
krótkim czasie. – Mężczyzna zadumał się. – Gdyby nie Jakub, nie zdołałby
załatwić wszystkiego, bo i mój czas był dość ograniczony.
Później opowiedział nam historię, jak
poznał Daniela wiele lat temu. Z tego, co mówił mi wcześniej Kuba wiedziałam,
że notariusz został wtajemniczony w kwestie talentów i Rady. Dowiedziałyśmy się
też, że przysługują nam prawda własności do domu w Malborku, który wcześniej
odwiedziłyśmy i dość dużą sumę pieniędzy do podziału. Z tym, że Daniel zażyczył
sobie, abyśmy otrzymały możliwość skorzystania z niej dopiero po ukończeniu
dwudziestego roku życia. Na chwilę obecną, jedyną uprawnioną była Emilia, a mi
i Luśce brakowało miesiąca. Zauważyłam niezadowolenie na ustach Julii i Anity,
ale musiały się z tym pogodzić.
- Mam nadzieję, że nie mamy jeszcze
żadnego dodatkowego rodzeństwa – powiedziała Anita jakiś czas później. – W
końcu wpadki chodzą po ludziach – dodała.
Notariusz zażartował, że mamy jeszcze
jedną siostrę i młodszego brata, a my niemal dostałyśmy grupowego zawału.
Widząc naszą reakcję, szybko się z tych słów wycofał. I dobrze. Cztery siostry
to i tak duża ilość.
- Słyszałam, że szósta córka najczęściej
jest demonem – opowiedziała Anita. – Dlatego wolałabym nie mieć więcej
rodzeństwa. – Roześmiałyśmy się z tej legendy i z tego, że nasza siostra chyba
musiała w to wierzyć, skoro powiedziała o tej teorii w obecności notariusza.
Jednak patrząc na to z perspektywy ostatnich wydarzeń – nic nie mogło mnie już
zdziwić. Jeśli to wszystko dobrze nagiąć, to i może czarownice, upiory i wróżki
istniały?
Poza tym, nudziłam się strasznie i
zaczynała boleć mnie głowa. Mogło to być związane z dawką alkoholu, którą
przyjęłam wczoraj, ale także oznaczało, że jeśli o tym myślę, to nie mam
niczego ciekawszego do roboty niż rozważanie, od czego boli mnie głowa i ile w
końcu wypiłam. Co chwilę zdarzały mi się momenty zawieszenia, w których nie
słuchałam tego, co mówi notariusz. Anita chyba też zaczęła się nudzić i
wpatrywała się w ścianę, jednocześnie kiwając się na boki, zaś Mi odkryła z
przerażeniem, że odprysł jej lakier na jednym z paznokci i jakby zastanawiała
się, co ma zrobić. Jula i Luśka słuchały uważnie słów notariusza, a Kuba chyba
się zamyślił. Właściwie on był tutaj iście towarzysko i nasze sprawy właściwie
go nie dotyczyły. Był kimś w rodzaju przewodnika, który pomagał nam poradzić
sobie z tym nowym życiem, którego żadna z nas, oczywiście poza Emilią, nie
znała.
Podpisałyśmy odpowiednie papiery
odnośnie dziedziczenia i po jakimś czasie opuściłyśmy kamienicę, w której
mieszkał notariusz. Czułam, że potrzebuję kawy i miałam wrażenie, że zasnę na
stojąco. W tramwaju zdarzało mi się przysnąć kilka razy, ale przynajmniej
siedziałam, więc nie wyglądało to aż tak głupio. Kuba zarządził, że jedziemy do
niego i tam pomyślimy, co robić dalej. Właściwie mogłybyśmy już wracać do domu
i rozstać się na wieki, ale wydawało mi się, że nie pójdzie tak łatwo. Zdążyłam
przyzwyczaić się do dziewczyn i do Kuby. Znalazłam wspólny język z Anitą i
potrafiłyśmy przegadać całą noc, a Luśka była moją bliźniaczką i też nasze
kontakty wyglądały dość dobrze. Z Emilią i Julą było nieco gorzej, ale też
udawało nam się porozmawiać na niektóre tematy.
Gdy wyjeżdżałam z Kubą do Poznania
myślałam, że to wszystko zakończy się od razu, po prostu odbiorę spadek i wrócę
do normalnego życia, bez nauki magii, której nie potrzebowałam. Ale to nie było
takie proste, bo nie da się cofnąć niektórych wydarzeń. Wszystko, co było musi
mieć swój skutek i teraz już byłam pewna, że nie wrócę do stanu sprzed wyprawy,
a cały ład, który miesiącami układałam w moim życiu, będę musiała zbudować od
nowa, dodając nowe elementy. Wracał Paweł, pojawiały się siostry, a Adam
prawdopodobnie znikał. Zupełnie nie byłam przygotowana na to nowe życie i bałam
się go. Przerażało mnie spotkanie z Radą, które miało mieć miejsce w
niedalekiej perspektywie, powrót na
uczelnię i codzienne widywanie Adama, jak i wszystkie skutki umiejętności
teleportacji.
Mikołaj i Piotr zrobili obiad podczas
naszej nieobecności, więc pierwszym, co zrobiliśmy po powrocie do mieszkania
Kuby, było zjedzenie potrawy. Później Luśka i Anita postanowiły pozmywać, a my
siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy o tym, co nas czeka. Kuba próbował
zapewnić nas, że nie będzie źle, ale miałam wrażenie, że sam w to nie wierzył.
Mój kiepski nastrój dodatkowo potęgowany był tym, że znów wylądowałam u Pawła,
a skoro chciałam pogodzić się z Adasiem, to wypadałoby jednak zerwać wszelkie
kontakty z byłym chłopakiem. Tyle, że nie chciałam tego robić, chciałam mieć
ich obu. Pawła, jako przyjaciela, a Adama, jako chłopaka. Taki układ
odpowiadałby mi całkowicie, ale byłam chyba jedyną, która była tego zdania.
- Miśka, czym się tak zadręczasz? –
zapytała mnie Emilia. – Znowu myślisz o tym Adamie? – W jej głosie widziałam
troskę, ale nie chciałam opowiadać jej o tym, co chodzi mi po głowie.
- Poniekąd – powiedziałam. – Powinnam w
końcu się z nim pogodzić, ale po tym, co odwaliłam w nocy nie wiem, czy są
jeszcze jakieś szanse. Zdecydowanie nie powinnam używać telefonu, gdy jestem pijana.
- Może do niego zadzwonić? –
zaproponowała Mi. Pokręciłam głową, a na mojej twarzy wymalował się
nieprzyjemny grymas. – Przecież, jeśli mi się nie uda, to nic się nie zmieni,
prawda?
- Teoretycznie tak, ale boję się, że… –
zaczęłam, ale nie dała mi dokończyć.
- Czego się boisz? Że to coś zepsuje?
Albo ci go zabiorę? Przecież jestem z Piotrem, jest mi z nim dobrze, a tobie
tylko chcę pomóc – powiedziała. Miałam wrażenie, że coś kombinuje, ale nie
miałam pojęcia, co jej chodzi po głowie.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy –
odparłam i spojrzałam na sufit.
- Daj telefon, zadzwonię do niego. – Jej
głos był stanowczy. – Nie będziesz się męczyć. Cała atmosfera robi się cięższa,
gdy zjawiasz się w pobliżu, bo wszyscy musimy znosić twoje nastroje. Czy tak
ciężko ci to zrozumieć, że robię to dla twojego i naszego dobra? – Miałam
ochotę na nią nawrzeszczeć, bo nie strzelam fochów co pięć minut, jak Luśka, a
jedynie czasem dopada mnie melancholia, trochę za dużo piję i miejscami mam
ochotę rzucić się pod tramwaj, ale to nie jest ich sprawa, aby cokolwiek
zmieniać w moim życiu.
- Co ci szkodzi? – poparła Emilię Julia.
Nie miałam siły się z nimi kłócić, więc
odblokowałam telefon, a na wyświetlaczu miałam ustawioną tapetę ze zdjęciem
moim i Adama. Podałam go Emilii i powiedziałam jej, że numer znajdzie w
kontaktach, popatrzyła chwilę na tapetę, uśmiechnęła się i była jakby trochę
zaskoczona. Przepisała numer do swojego telefonu, oddała mi mój.
- Nie musisz dzwonić – powiedziałam i
wzruszyłam ramionami. – To moja sprawa i sama ją rozwiążę, kiedy nadejdzie
odpowiedni moment.
Włączyłam się do rozmowy na temat
książek i ich ekranizacji, a później przeszliśmy do repertuaru w kinach. Nie
było to jakoś specjalnie interesujące, ale o czymś trzeba było rozmawiać.
- Będziemy jeszcze dzisiaj coś robić czy
mogę wrócić do domu i iść spać? – zapytałam Kubę znad filiżanki kawy. –
Powiedzmy, że niezbyt się wyspałam tej nocy – dodałam.
- Myślisz, że pozwolimy ci spać? –
Włączyła się Anita. – Nie ma szans.
- Za jakieś pół godziny odwiedzamy
Malbork – powiedział dość spokojnym tonem Kuba. – Mamy tam do załatwienia
jeszcze jedną sprawę.
- To znaczy? – zapytałyśmy z Luśką w tym
samym czasie.
- Dowiecie się później – rzucił Kuba
tonem, jakby to znaczyło „Odwalcie się ode mnie, mam teraz inne sprawy na
głowie”. Przez te kilka dni zdołałam go trochę poznać i wiedziałam już, że to
swojego rodzaju maska, którą nakładał w sytuacjach, gdy nie był pewien tego,
czy jego plany wypalą, a chciał sam zrealizować jakieś przedsięwzięcie.
Podobnie było jak jechaliśmy do Malborka po raz pierwszy i podczas naszej
podróży do Poznania. Czułam, że wcale go nie znam i, że nie powinnam go oceniać
po pozorach, jednak to samo mi się nasuwało i było silniejsze ode mnie.
Wcześniej zapierałam się rękami i
nogami, aby tylko nie pojawiać się nigdy w tym mieście, w którym krzyżacy
kiedyś ulokowali zamek, a mój ojciec mieszkał w jednej z kamienic. Pojawiałam
się tam już drugi raz w ciągu ostatnich dni i za każdym razem coraz bardziej
podobało mi się odkrywanie nowych zakamarków. Tutaj każdy kawałek kurzu i stara
fotografia były ważnym elementem, który idealnie pasował do tego mieszkania.
Chciałabym zobaczyć, jak ten dom wyglądał kiedyś, gdy jeszcze właściciele się
nim zajmowali. Kuba opowiadał mi, że ta kamienica od początku należała do
Streichów, ale kilkanaście lat temu, gdy zmarł mój dziadek, a Daniel zajął
miejsce w Radzie i był jedynym dziedzicem uwzględnionym w testamencie, wszyscy
wynieśli się z Malborka, nawet mimo złożenia przez Daniela propozycji ugody.
Teleportowaliśmy się z mieszkania Kuby i jakiś czas później staliśmy w ósemkę w
salonie jednego z mieszkań.
- W takim razie, jakie masz plany? –
zapytała Luśka Kubę, a ja zainteresowałam się tym tematem. – Bo chyba teraz już
możesz nam powiedzieć, prawda? – dodała.
- Chciałbym, abyście odwiedziły grób
waszego ojca. Myślę, że tak by wypadało, to właściwie wasz ostatni dzień tutaj,
a wydaje mi się, że nie odwiedzicie tego miejsca pewnie w najbliższym czasie –
powiedział Kuba. Miałam wrażenie, że ciężko mu przychodzą te słowa i było to
słychać w jego głosie.
Prawie nie znałam Daniela, ale musiałam
iść. To w końcu był mój ojciec i nawet, jeśli nie poświęcał żadnej z nas zbyt
dużo uwagi, nie mogłam odpuścić sobie tej wizyty. Cała reszta dziewczyn się
wahała.
- To idziemy? – zapytał Kuba.
- Jasne – powiedziała Mi, biorąc tym
samym Piotra pod ramię. Znała ojca najlepiej i spędziła z nim podobną ilość
czasu co Kuba.
- Nie – powiedziała Luśka.
Podejrzewałam, że ona jak zwykle strzeli focha, byle tylko sprzeciwić się
Kubie. Ale miałam tym razem wrażenie, że to jest jakaś głębsza sprawa. Nie
myślałam wcześniej o tym, co ona myśli poza tym, że jej świat wywrócił się do
góry nogami. – Ja zostaję, bo nie ma sensu odwiedzać grobu kogoś, kogo nie
poznałam. Moi rodzice są w Poznaniu, a nie tutaj.
Anita i Jula ją poparły, a wszystkie
nawet wyraziły coś w rodzaju radości, że mogą pobyć same w tym ogromnym domu.
Jakub był dość zdziwiony, ale nie mógł protestować. Co za tym idzie, z
dziewczynami został również Mikołaj, a my wybraliśmy się na cmentarz we
czwórkę. Mi szła z Piotrem kilka kroków za nami, a ja usiłowałam wytłumaczyć
Kubie, dlaczego pozostałe siostry nie chciały iść. Bardzo ciężko wychodziło mu
zrozumienie ich sytuacji, a jak dla mnie było to dość logiczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz